Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/42

Ta strona została przepisana.

mując Paca pod rękę i wiodąc go do jadalni ruchem pełnym owej uroczystej poufałości, która tak czaruje zakochanych.
Hrabina posadziła przy sobie kapitana, który miał minę biednego podporucznika, zaproszonego na obiad do bogatego generała. Kiedy Klementyna mówiła, Pac słuchał jej z szacunkiem, jaki się ma dla zwierzchnika, nie przerywał jej w niczem i nim odpowiedział, czekał formalnego pytania. Wydał się niemal ciemięgą hrabinie, której zalotność obiła się o tę lodowatą powagę i dyplomatyczny szacunek. Daremnie Adam mówił: „Rozkrochmal-że się, Tadeuszu! Myślałby kto, że nie jesteś u siebie! Czyś sobie dał słowo, że onieśmielisz Klementynę?“ Tadeusz był wciąż senny i ociężały. Kiedy z końcem deseru służba przestała się kręcić, kapitan bąknął coś, że życie jego urządzone jest zupełnie nawspak życia światowych ludzi; kładzie się o ósmej, a wstaje o świcie; tem samem dał do zrozumienia, że chętnie poszedłby spać.
— Namawiając pana do Opery, miałam intencję rozerwać pana, kapitanie, ale zrobi pan jak pan zechce, rzekła Klementyna nieco dotknięta.
— Pójdę, odparł Pac.
— Duprez śpiewa Wilhelma Telia, rzucił Adam, ale może wolałbyś raczej iść do Rozmaitości?
Kapitan uśmiechnął się i zadzwonił, zjawił się lokaj.
— Niech Konstanty, rzekł, zaprzęże do karety, nie do powozu. Byłoby nam ciasno, dodał spoglądając na hrabiego.