Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/49

Ta strona została przepisana.

ry, a natura jest nieubłagana. Ledwie wstanie, kobieta modna przystępuje do rannej tualety, myśli o tualecie popołudniowej. Czyż nie musi przyjmować, oddawać wizyt, spieszyć do lasku konno lub powozem? Czyż nie musi wciąż ćwiczyć się w szermierce uśmiechów, silić się na obmyślanie komplementów, któreby nie były ani pospolite, ani wyszukane? I nie wszystkim kobietom się to udaje. Dziwcie się tedy, iż kobietę, którą moda wzięła świężą, w trzy lata później ujrzycie zwiędłą i zblakłą! Pół roku spędzone na wsi ledwie może uleczyć rany zadane przez zimę. Wciąż się dziś słyszy o gastrycznych gorączkach, o dziwnych chorobach, nieznanych zresztą kobietom zajmującym się domem. Dawniej, kobieta pokazywała się od czasu do czasu, dziś jest na scenie ciągle. Klementyna musiała walczyć: zaczynano o niej mówić. W trudach tej walki między nią a rywalkami ledwie było miejsce na miłość małżeńską! Łatwo mogła zapomnieć o Tadeuszu. Jednakże w miesiąc później, w maju, na kilka dni przed wyjazdem do Ronquerolles w Burgundji, wracając z lasku, ujrzała w bocznej alei Pól Elizejskich Tadeusza, starannie ubranego, rozkoszującego się widokiem uroczej w swoim powoziku hrabiny, ognistemi konikami, świetną liberją, słowem, swojem drogiem stadłem, budzącem powszychny podziw.
— Patrz, kapitan, rzekła do męża.
— Jaki on szczęśliwy! odparł Adam. Oto jego rozkosze: niema zaprzęgu lepiej utrzymanego niż nasz, i on się raduje widząc, jak cały świat za-