Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/52

Ta strona została przepisana.

— Czem się dzieje, że dopiero pierwszy raz widzę hrabiego Paca? spytał margrabia.
— Ba! jest skryty i odludek, odparła Klementyna, spojrzeniem upominając Paca, aby się zmienił.
Niestety, trzeba wyznać, choćby nawet przez to kapitan miał stracić w oczach czytelnika, Pac, mimo że górował nad przyjacielem swym Adamem, nie był człowiekiem silnym. Pozorną swoją wyższość zawdzięczał nieszczęściu. W dniach nędzy i samotności w Warszawie, czytał, kształcił się, rozważał świat i dumał: ale nie posiadał owego daru twórczego, będącego istotą wielkiego człowieka, a czyż można nabyć ten dar? Pac, wielki jedynie sercem, sięgał w tej sferze wzniosłości, ale, będąc raczej człowiekiem czynu niż myśli, chował swoją myśl dla siebie. Myśl zdała mu się jedynie na to, aby cierpieć. Czemże jest zresztą myśl niewyrażona?
Po jakiemś odezwaniu Klementyny, margrabia de Ronquerolles i siostra jego wymienili szczególne spojrzenie, pokazując sobie siostrzenicę, hrabiego Adama i Paca. Była to jedna z owych błyskawicznych scen, zdarzających się jedynie we Włoszech i Paryżu. Jedynie w tych dwóch miejscach w świecie, pominąwszy wszystkie Dwory, oczy umieją powiedzieć tyle rzeczy. Aby przelać w oko całą potęgę duszy, dać mu wymowę słowa, zamknąć w niem w jednem mgnieniu poemat albo dramat, na to trzeba albo ostatecznej niewoli, albo zupełnej swobody. Adam, margrabia du Rouvre i hrabina nie zauważyli