Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/67

Ta strona została przepisana.

— Tadeusz znał swoje miejcse... siedząc u siebie w domu, dodała.
— Och, mój aniele, idziesz za daleko, rzekł hrabia, który, uszczęśliwiony w pierwszej chwili, iż zdołał obniżyć przyjaciela w oczach żony, nie chciał wszakże śmierci grzesznika.
Tadeusz, który znał dobrze Adama, prosił go o najgłębszy sekret: powiedział mu o tem rzekomo, aby go przeprosić za swoje marnotrawstwo i wyżebrać tysiąc talarów dla Malagi.
— To człowiek z charakterem, podjął Adam.
— Jakto?
— A no, że nie wydał na nią więcej niż dziesięć tysięcy, i że ją doprowadził do takiego listu, nim jej dał na zapłacenie długów! jak na Polaka, na honor!...
— Ależ on może cię zrujnować, rzekła Klementyna cierpkim tonem Paryżanki, z natury podejrzliwej jak kotka.
— Och, ja go znam, odparł Tadeusz, poświęciłby dla nas Malagę.
— Zobaczymy, odparła hrabina.
— Gdyby to było potrzebne dla jego szczęścia, nie wahałby się zażądać zerwania. Konstanty mówił mi, że, przez czas tego stosunku, Pac, dotąd tak wstrzemięźliwy, wracał niekiedy do domu bardzo... niepewny. Gdyby się miał rozpić, byłbym tak zgryziony, jakgdyby chodziło o mego rodzonego syna.
— Nie mów mi już o nim, wykrzyknęła hrabina otrząsając się ze wstrętem.
W dwa dni później kapitan spostrzegł w głosie,