umierał z ran, które sobie dobrowolnie zadał. Usłyszeć z jej ust, że byłaby go pokochała i umrzeć?... biedny kochanek uważałby to za hojną zapłatę za swe życie. Męczarnie dawniejszej jego roli zdawały mu się znośniejsze, niż to, aby żyć obok niej, obsypując ją dobrodziejstwami, których ona nigdy nie oceni ani nie zrozumie. Słowem, pragnął zapłaty za swoją cnotę. Schudł, pożółkł, i rozchorował się tak, iż, trawiony powolną gorączką, cały styczeń musiał przeleżeć w łóżku, nie chcąc poradzić się lekarza. Hrabia Adam był bardzo niespokojny o swego biednego Tadeusza; hrabina natomiast była natyle okrutna, iż odezwała się raz, kiedy byli w małem kółku:
— Dajże mu pokój, czy nie widzisz, że on ma jakąś olimpijską zgryzotę?
Odezwanie to wróciło Tadeuszowi odwagę rozpaczy; wstał, wyszedł, spróbował się rozerwać, i odzyskał zdrowie.
W lutym Adam przegrał znaczniejszą sumę w Jockey-Klubie, że zaś obawiał się żony, prosił Tadeusza, aby wpisał tę sumę na konto swoich wydatków na Malagę.
— Cóż w tem nadzwyczajnego, aby ta hecarka kosztowała cię dwadzieścia tysięcy franków? To sprawa tylko między mną a tobą: gdyby natomiast żona wiedziała, że ja je przegrałem, spadłbym w jej oczach, lękałaby się o przyszłość.
— Więc jeszcze i to! wykrzyknął Tadeusz z głębokiem westchnieniem.