Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/76

Ta strona została przepisana.

wie, pielęgnował go; zdawało się, że zupełnie nie myśli o Maladze, dla tej prostej przyczyny, że nigdy o niej nie myślał. Widząc, że Adam walczy ze śmiercią i że stan ten się przeciąga, Klementyna zwołała najsławniejszych doktorów.
— Jeżeli z tego wyjdzie, rzekł najuczeńszy lekarz, to jedynie mocą wysiłku natury. Rzeczą tych, co go pielęgnują, jest uchwycić ten moment i wspomagać naturę. Życie hrabiego jest w rękach osób, które czuwają przy nim.
Tadeusz oznajmił ten wyrok Klementynie, która schroniła się w chińskiej altance, zarówno aby odpocząć nieco, jak aby zostawić lekarzom swobodę i nie krępować ich. Idąc ścieżką wiodącą z buduaru do skały, na której wznosiła się altanka, Tadeusz kroczył niby w otchłani, którą opisuje Alighieri. Nieszczęśliwy nie przewidział możliwości małżeństwa z Klementyną 1 zagrzebał się sam w błocie. Przybył z twarzą zmienioną, wspaniałą bólem. Głowa jego, jak głowa Meduzy, tryskała rozpaczą.
— Umarł?... spytała Klementyna.
— Skazali go; a przynajmniej zdają wszystko na naturę. Niech pani tam nie idzie, są jeszcze, Bianchon ma sam zdejmować opatrunek.
— Biedny człowiek! wyrzucam sobie, czy ja go nie dręczyłam czasem, rzekła.
— Był z panią szczęśliwy, niech pani będzie spokojna w tej mierze, rzekł Tadeusz. Miała dlań pani pobłażliwość...
— Strata moja będzie niepowetowana.