Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/78

Ta strona została przepisana.

— Jest pani szczera i tem wyżej panią cenię, rzekł Tadeusz, ujmując rękę Klementyny i całując ją bez protestu z jej strony. W chwili tak poważnej dziwnie miło jest spotkać kobietę bez obłudy! Można z panią rozmawiać. Spójrzmy w przyszłość: przypuśćmy, że Bóg pani nie wysłucha, mimo iż jestem jednym z tych, którzy najwytrwalej doń krzyczą: „Zostaw mi mego przyjaciela!“ Tak, pięćdziesiąt nocy nie osłabiło moich oczu, i gdyby było trzeba trzydzieści dni i trzydzieści nocy czuwać, paniby spała, a jabym czuwał. Zdołam go wyrwać śmierci, jeżeli, jak oni powiadają, można go ocalić siłą starań. Ale przypuśćmy, że, mimo nas obojga, hrabia umiera. Otóż, gdyby pani była kochana, och, ubóstwiana przez człowieka z sercem i charakterem godnym niej...
— Może szalenie pragnęłam być kochaną, ale nie spotkałam...
— A jeżeli się pani omyliła...
Klementyna spojrzała bystro na Tadeusza, przypuszczając u niego nietyle miłość, ile interesowną myśl, zmierzyła go wzgardliwie od stóp do głów i zmiażdżyła go mówiąc tylko: „Biedna Malaga!“ Te dwa słowa wyrzekła tonem, jaki jedynie wielkie damy posiadają w rejestrze swej wzgardy. Wstała, zostawiła Tadeusza zemdlonym, i nie odwracając głowy, udała się dumnym krokiem do swego buduaru, poczem poszła do pokoju Adama.
W godzinę później, Pac zjawił się w pokoju chorego, i jakgdyby nie otrzymał śmiertelnego ciosu, zajął miejsce przy jego łożu. Od tej nieszczęsnej