Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/80

Ta strona została przepisana.

który ma prawo narzucać swe kaprysy, rzekł do Tadeusza:
— Nie może być mowy o niedyskrecji między braćmi, którzy się kochają, jak my; wiesz, co zawiera ta depesza, powiedz mi, mam gorączkę z ciekawości.
Klementyna spojrzała niechętnie na Tadeusza i rzekła:
— Pan Pac tak się na mnie dąsa od dwóch miesięcy, że nie ośmieliłabym się nalegać.
— Och, mój Boże, ponieważ nie mógłbym zabronić dziennikom ogłoszenia sekretu, zdradzę go wam chętnie: cesarz Mikołaj raczył mnie mianować kapitanem w pułku przeznaczonym na wyprawę do Kiwy.
— I jedziesz? wykrzyknął Adam.
— Jadę, mój drogi. Kapitanem przyjechałem, kapitanem wracam... Malaga mogłaby mnie przywieść do jakiego głupstwa. Jemy dziś ostatni obiad razem. Gdybym nie pojechał do Petersburga we wrześniu, trzebaby jechać lądem, a ja nie jestem bogacz, muszę zabezpieczyć Maladze skromną egzystencję. Jakżebym nie pomyślał o przyszłości jedynej kobiety, która mnie umiała zrozumieć? Dla Malagi jestem wielki! Dla Malagi jestem piękny! Malaga może mnie zdradzała, ale skoczyłaby dla mnie...
— Przez obręcz i spadłaby z powrotem na konia, rzekła Klementyna.
— Och, pani nie zna Malagi, rzekł kapitan z głęboką goryczą i z ironicznem spojrzeniem, które zbudziło w Klementynie zadumę i niepokój.