Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/82

Ta strona została przepisana.

ciela w prawdziwem znaczeniu tego słowa i nie wiem, co mu każe uciekać z mego domu, jak z miejsca zarazy. Takich przyjaciół jak my nie może poróżnić kobieta, rzekł patrząc bystro na Klementyną; a jednak wszystko co wczoraj mówił o Maladze... Toż on nigdy nie dotknął ani końca palców tej dziewczyny...
— Skąd wiesz? spytała Klementyna.
— Ależ oczywiście poszedłem przez ciekawość do panny Turquet. Biedna dziewczyna dotąd nie umie sobie wytłómaczyć chłodu Tadeusza...
— Dosyć o tem, rzekła hrabina, która poszła do swego pokoju myśląc. — Czyżbym była ofiarą jakiejś wzniosłej mistyfikacji?
Zaledwie dokończyła w duchu tej myśli, kiedy Konstanty oddał jej następujący list, który Tadeusz skreślił w nocy.
„Pani, iść zginąć na Kaukazie i unosić z sobą twoją wzgardę, to za wiele; trzeba umrzeć zupełnie. Pokochałem panią od pierwszej chwili, kiedy panią ujrzałem, tak jak można pokochać kobietę, na wieczność, nawet wówczas gdy nas zdradzi: ja, dłużnik Adama, który panią wybrał i za którego pani wychodziła za mąż, ja biedak, ja dobrowolny rządca, domownik waszego domu. W tem okropnem nieszczęściu życie było mi rozkoszą. Być w twoim domu nieodzowną sprężyną, czuć, że jestem potrzebny dla twego zbytku, dla twego dobrobytu, było mi źródłem szczęścia; a jeżeli ta rozkosz była żywa w mem sercu, gdy chodziło o Adama, osądź, czem stała się wów-