Strona:PL Balzac - Fałszywa kochanka; Podwójna rodzina.djvu/84

Ta strona została przepisana.

ba mi było gonić siedem godzin dorożką, a cóż za rozkoszą było wędrować dla ciebie piechotą! Patrząc na ciebie, uśmiechniętą wśród kwiatów, niewidziany przez ciebie, zapominałem, że nikt mnie nie kocha... Odnajdywałem moje ośmnaście lat. Czasami, kiedy szczęście zawróciło mi w głowie, szedłem w nocy całować miejsca, gdzie stopy twoje zostawiały dla mnie świetlne ślady, tak jak niegdyś dokazywałem istnych sztuk złodziejskich, by ucałować klucz, którego hrabina Władysławowa dotknęła otwierając drzwi. Powietrze, którem oddychałaś, było mi balsamem, był w niem dla mnie nadmiar życia, czułem się w niem niby pod zwrotnikiem, odurzony życiodajnemi oparami. Muszę pani powiedzieć to wszystko, iżbyś mogła zrozumieć bezgraniczne zuchwalstwo moich mimowolnych myśli. Umarłbym, nimbym pani wyjawił mą tajemnicę! Przypomina sobie pani może owych kilka dni ciekawości, kiedy to chciałaś ujrzeć autora cudów, które ściągnęły wreszcie twą uwagę. Pomyślałem, daruj mi pani, że mogłabyś mnie pokochać. Twoja sympatja, twoje spojrzenia tak wymowne dla zakochanego wydały mi się tak niebezpieczne, że wymyśliłem tę komedję z Malagą, wiedząc, że są stosunki, których kobiety nie przebaczają. Uciekłem się do tego w chwili gdy widziałem że miłość moja musi się udzielić! Niech mnie pani przywali obecnie wzgardą, którą sypała pani na mnie niezasłużenie pełnemi rękami, ale jestem prawie pewny, że owego wieczora, kiedy pani de Sérizy zabrała Adama, gdybym był wyznał wszystko, co oto pani piszę, wówczas, powie-