ność z jaką odgadywał jego chęci. Znał ludzi z gminu, znał ich skwapliwość i zręczność z jaką radzi są ściągnąć w błoto swoich chlebodawców; znał niebezpieczeństwo ich wspólnictwa w jakiejkolwiek sprawie; ale nie miał czasu pomyśleć o swej godności aż w chwili gdy ta godność była już sponiewierana. Cóż za tryumf dla niewolnika, niezdolnego wznieść się do pana, ściągnąć tego pana do siebie!
Julian obszedł się z nim szorstko i twardo. Nowy błąd. Ale tak cierpiał! Życie jego, dotąd tak proste, stawało się kręte; trzeba mu było obecnie kluczyć, kłamać. I Klemencja też kluczyła i kłamała. W tej chwili wstręt ścisnął go za gardło. Zgubiony w otchłani gorzkich myśli, Julian stał machinalnie i bez ruchu przed bramą. Chwytały go rozpaczliwe myśli; uciekać, porzucić Francję, unosząc swoją miłość i wszystkie iluzje niepewności. To znów, nie wątpiąc iż wrzucony przez Klemencję list był do Ferragusa, myślał jakby przejąć odpowiedź tego tajemniczego człowieka. Rozbierał dziwne okoliczności swego życia od czasu małżeństwa, i pytał sam siebie, czy potwarz, którą pomścił, nie była prawdą. Wreszcie, wracając do odpowiedzi Ferragusa, powiadał sobie:
— Ale ten człowiek tak głęboko wyrachowany, tak logiczny w każdym kroku, który widzi, przeczuwa, oblicza i zgaduje nawet nasze myśli, ten Ferragus czy on odpowie? Czy nie musi używać jakichś środków na miarę swojej potęgi? Czy nie prześle odpowiedzi przez jakiegoś szczwanego hultaja, albo — być może — w puzderku przesłanem przez uczciwego człowieka nieświadomego tego co przynosi; lub też
Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/123
Ta strona została przepisana.