Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/165

Ta strona została przepisana.

cej się z cywilizacją, z administracją paryską. Zresztą, może Julian i Ferragus XXIII zajęli czytelnika natyle, aby i zakończenie ich życia było dlań interesujące. Są wreszcie osoby, które lubią sobie zdać sprawę ze wszystkiego, i rade są — wedle wyrażenia najdowcipniejszego z naszych krytyków — wiedzieć, mocą jakiego chemicznego procesu oliwa pali się w lampie Aladyna. Jacquet, urzędnik z krwi i kości, zwrócił się oczywiście do władz, aby uzyskać pozwolenie ekshumacji zwłok pani Julianowej i spalenie ich. Udał się do prefekta policji, pod którego opieką śpią zmarli. Dygnitarz ten kazał wnieść podanie. Trzeba było kupić arkusz stemplowego papieru, nadać boleści przepisaną formę; trzeba się było posłużyć urzędową gwarą, aby wyrazić życzenia złamanego człowieka, któremu brak jest słów; trzeba było zimno streścić i skreślić na marginesie treść prośby:

Podpisany
prosi o spalenie zwłok żony.

Przeczytawszy to zdanie, w którem tenor prośby był, jak to zalecano, jasno wyrażony, naczelnik wydziału, mający wygotować raport dla p. Radcy Stanu, prefekta policji, rzekł:
— Ależ to jest poważna kwestja! raport może być gotowy aż za tydzień.
Julian, któremu Jacquet musiał oznajmić tę zwłokę, zrozumiał wówczas słowa, które słyszał z ust Ferragusa: „Spalić Paryż“. Nic nie wydawało mu się naturalniejszem, niż obrócić w perzynę ten zbiornik potworności.