swoją monografię. Napisał Balzac tylko trzy opowieści z tego cyklu[1]. Trzy „najłagodniejsze“, ale i te wystarczą, aby dać pojęcie o charakterze tego tajnego związku[2].
I kiedy przeczytamy drugą z nich, Księżnę de Langeais, zrozumiemy tych, którzy zachowują niejaki sceptycyzm wobec zapewnień Balzaka, iż pisał Komedję Ludzką przy blasku tronu i religji...
Wspomniałem niejednolitość Komedji Ludzkiej i pod względem artystycznym. W początkach ma ona jeszcze ogromną dawkę Romantyzmu, który nigdy Balzaka nie opuści zupełnie. Ostatnie wcielenie Vautrina pisane w r. 1847 sąsiaduje pod wieloma względami z tym Ferragusem. Punktem wyjścia Balzaka były romanse w guście epoki, pełne awantur i ciemnych historji. Tych młodzieńczych utworów zaparł się i nigdy nie włączył ich do swego dzieła. Ale wcześnie już tężeje w nim nowa forma, mocą której dał on powieści zupełnie nowe znaczenie. W najtęższych jego utworach uderza wspaniałe skojarzenie polotu z realizmem, poezji z dokumentem. Później, kiedy z rozwojem prasy codziennej powstaje nowa rama: felieton, kiedy pojawiają się czarodzieje „zajmujących“ powieści, Dumas i Sue, wówczas i Balzac, zmuszony poniekąd stanem finansów do tej rywalizacji[3], sięga