zem coś z urzędnika i z wojskowego, o zadzierzystej minie, w rodzaju tej, jaką Karykatura dawała Constitutionnelowi. Ten były urzędnik, którego wiek, puder, przygarbiony grzbiet zdradzały człowieka niezdolnego czytać bez okularów, wypinał swój czcigodny brzuszek z dumą starego kobieciarza, i nosił w uszach złote kolczyki, przypominające kolczyki starego generała de Montcornet, bywalca Vaudeville. Denisart gustował w błękicie; zarówno jego obszerne pantalony jak stary surdut były błękitne.
— Odkąd ten stary tu przychodzi? spytał Maksym, któremu te okulary wydały się mocno podejrzane.
— Och! od początku, odparła Antonja, będzie już blisko dwa miesiące.
— A, Cerizet był dopiero miesiąc temu, powiedział sobie Maksym...
— Pociągnij go za język, szepnął do Antonji, chcę słyszeć jego głos.
— Ba! odparła: to będzie trudno, nigdy nic nie mówi.
— Więc pocóż przychodzi?... spytał Maksym.
— Dla dziwnej przyczyny, odparła piękna Antonja. Ma kochankę, mimo swoich sześćdziesięciu dziewięciu lat: ale właśnie z powodu swoich sześćdziesięciu dziewięciu lat, regularny jest jak zegarek. Nieborak chodzi na obiad do swej lubej, przy ulicy Victoire, codziennie o piątej, biedna istota! — wychodzi od niej o szóstej, przychodzi czytać przez cztery godziny dzienniki, i wraca tam o dziesiątej. Stary Croizeau powiada, że zna pobudki tego systemu i że je pochwala: na jego miejscu postępowałby tak samo.
Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/202
Ta strona została przepisana.