miętnie, i to kochał się bez nadziei: była zamężna. Serce w nim drgnęło, okrutny żar buchnął z jego trzewi i wniknął we wszystkie żyły; zimno przebiegło mu grzbiet, w głowie poczęło mu szumieć. Kochał, był młody, znał Paryż; nie mógł nie widzieć wszystkich możliwości hańby dla kobiety wykwintnej, bogatej, młodej i ładnej, przemykającej się tam występną stopą. Ona, w tem błocie, o tej godzinie! Miłość tego młodziana wyda się może bardzo romansowa, zwłaszcza że był oficerem gwardji. Gdyby służył w piechocie, rzecz byłaby jeszcze prawdopodobna; ale był kawalerzystą, która-to broń francuska najszybsza jest w swoich zdobyczach, i niemniej dumna ze swej miłosnej taktyki co ze swego munduru. Mimo to, miłość tego oficera była szczera, a wielu młodym sercom wyda się wzniosłą. Kochał tę kobietę, bo była cnotliwa, kochał jej cnotę, skromny wdzięk, imponującą czystość, niby najdroższe skarby swej tajonej namiętności. Ta kobieta była w istocie godna obudzić ową platoniczną miłość, którą się spotyka niby kwiaty wśród krwawych ruin średniowiecza; godna stać się tajemną sprężyną wszystkich postępków młodego człowieka. Miłość taka jest równie wzniosła, równie czysta, jak niebo kiedy jest błękitne; miłość bez nadziei, do której człowiek się przywiązuje, ponieważ nie zwodzi nigdy; miłość hojna w obłędne rozkosze, zwłaszcza w wieku gdy serce płonie, wyobraźnia pali a oczy widzą jasno.
Spotyka się w Paryżu zjawiska nocne osobliwe, dziwne, niepojęte. Ci tylko, którzy umieli je obserwować, wiedzą, jak fantastyczną staje się kobieta
Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/36
Ta strona została przepisana.