W cztery lata Julian Desmarets stał się jednym z najbardziej wziętych i zamożnych finansistów, wielu poważnych klientów pomnożyło liczbę tych, których mu przekazał poprzednik. Budził zaufanie bez granic; ale w sposobie w jaki sypały się nań interesy, niepodobna mu było nie widzieć jakiegoś tajemnego wpływu, który zawdzięczał teściowej, lub też szczególnej opiece Opatrzności.
W trzy lata po ślubie Klemencja straciła chrzestną matkę. W tej chwili p. Julian (tak go nazywano, aby go odróżnić od starszego brata, któremu pomógł kupić kancelarję notarjalną w Paryżu), posiadał około dwustu tysięcy franków renty. Szczęście, jakiego zażywało to małżeństwo, było unikatem w Paryżu. Jeden z dawnych kolegów przypisywał pani Julianowej karjerę męża, którą tłómaczył jakąś możną a drogo okupioną protekcją. Potwarca legł w pojedynku. Głęboka i wzajemna miłość tej pary, miłość której nie ostudziło małżeństwo, budziła w świecie powszechny zachwyt, mimo iż drażniła wiele kobiet. Szanowano tę uroczą parę, rozrywano ją sobie. Kochano szczerze państwa Julianów, może dlatego, że niema nic milszego niż widzieć ludzi szczęśliwych; ale nigdy nie dali się długo zatrzymać w salonie, i umykali skwapliwie do swego gniazdka niby dwa zbłąkane gołębie.
To gniazdko, był to zresztą ładny i obszerny pałacyk przy ulicy Menars, gdzie poczucie artystyczne uszlachetniło ów zbytek, jaki finansiści tradycyjnie lubią roztaczać, i gdzie państwo Julianowie suto podejmowali gości, mimo iż życie światowe niezbyt im
Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/51
Ta strona została przepisana.