ona należy? Cóż za potęgą rozporządza ów Ferragus?
Mimo iż odważny i żołnierz, pan de Maulincour nie mógł w końcu wstrzymać się od drżenia. Wśród wszystkich tych oblegających go myśli, była jedna, wobec której znalazł się bez obrony i bez odwagi: czy jego tajemni wrogowie nie uciekną się w końcu do trucizny? Owładnął go lęk, który wzrósł jeszcze pod wpływem chwilowej niemocy, djety i gorączki. Wezwał staruszkę oddawna będącą w domu, kobietę mającą dlań uczucie iście macierzyńskie, wzniosłe w swej prostocie. Nie zwierzając jej swych obaw, zalecił jej aby kupowała dlań żywność potajemnie i codzień w innem miejscu; aby chowała wszystko pod kluczem i podawała sama nie pozwalając nikomu się zbliżyć. Słowem roztoczył najskrupulatniejsze środki bezpieczeństwa. Był w łóżku, sam, chory; mógł tedy rozmyślać dowoli o własnej obronie: w takiej potrzebie egoizm ludzki jest natyle jasnowidzący aby nie przepomnieć niczego. Ale życie nieszczęsnego chorego zatrute było obawą; podejrzenie zabarwiło każdą godzinę posępnym mrokiem. Bądź co bądź, te dwie lekcje morderstwa nauczyły go elementarnej cnoty męża Stanu: zrozumiał konieczność udawania, jakie trzeba rozwijać w grze wielkich interesów życiowych. Zmilczeć swą tajemnicę, to jeszcze nic; ale milczeć zawczasu, umieć zapomnieć o jakiejś rzeczy na trzydzieści lat, jeśli trzeba, na sposób Alego paszy, aby sobie zapewnić zemstę obmyślaną przez trzydzieści lat, to piękna sztuka w kraju gdzie mało który mężczyzna umie coś ukryć przez trzydzieści dni.
Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/73
Ta strona została przepisana.