wieku, słudze nieprzedajnemu dla braku niezaspokojonych namiętności, zawierzył się komandor a wraz z nim i p. de Maulincour.
— Pan baron zepsułby wszystko, rzekł ów geniusz liberji wezwany na radę. Niech pan je, pije i śpi spokojnie. Biorę wszystko na siebie.
W istocie, w tydzień po konferencji, w chwili gdy p. Maulincour, zupełnie przyszedłszy już do zdrowia, jadł śniadanie w towarzystwie babki i widama, Justyn wszedł aby złożyć raport. Następnie, skoro starsza pani udała się do swoich pokojów, rzekł z ową fałszywą skromnością w jaką lubią się stroić ludzie niepospolici:
— Wróg, który ściga pana barona, nie nazywa się Ferragus. Ten człowiek, ten djabeł, nazywa się Gracjan Henryk Wiktor Jan Józef Bourignard. Imć Gracjan Bourignard jest-to ex-przedsiębiorca budowlany, niegdyś bardzo bogaty, a zwłaszcza jeden z najładniejszych chłopców w Paryżu, Lowelas zdolny uwieść Grandissona. Tu kończą się moje informacje. Był prostym robotnikiem, a towarzysze zakonu Płomiennych wybrali go w swoim czasie na wodza pod mianem Ferragusa XXIII-go. Policja powinnaby to wiedzieć, gdyby przeznaczenie policji było wogóle wiedzieć cokolwiek. Człowiek ten przeprowadził się, nie mieszka już przy ulicy des Vieux-Augustins: gnieździ się obecnie przy ulicy Joquelet. Pani Julianowa Desmarets odwiedza go często; dość często jej mąż, udając się na giełdę, odwozi ją na ulicę Vivienne lub też ona odprowadza męża na giełdę. Pan widam zna zbyt dobrze te rzeczy, aby żądał odemnie bym mu
Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/76
Ta strona została przepisana.