Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/98

Ta strona została przepisana.

szczęśliwa że cię kocham, i będę cię kochała wciąż lepiej, aż do mego ostatniego tchnienia. Dumna jestem z mojej miłości, czuję że mi jest przeznaczone zaznać w życiu tylko jednego uczucia. To, co ci powiem, jest może okropne: rada jestem, że nie mam dzieci, i nie pragnę ich. Czuję się bardziej żoną niż matką. Powiedz, czy masz jeszcze obawy? Słuchaj mnie, kochanie moje, przyrzeknij mi zapomnieć, nie tę godzinę splecioną z czułości i wątpienia, ale słowa tego szaleńca. Julu, ja chcę tego. Przyrzeknij mi, że się z nim nie zobaczysz, że nie pójdziesz do niego. Mam przeświadczenie, że jeżeli postąpisz jeden krok dalej w tym labiryncie, stoczymy się w przepaść w której zginę, ale z twojem imieniem na ustach i z twojem sercem w sercu. Czemuż stawiasz mnie tak wysoko w swojej duszy, a tak nisko w rzeczywistości? W jaki sposób ty, który kredytujesz tylu ludziom ich majątek, nie uczyniłbyś mi jałmużny z podejrzenia; przy pierwszej sposobności w życiu, kiedy możesz mi dowieść wiary bez granic, miałbyś mnie kalać w swojem sercu! Mając wybór między szaleńcem a mną, wierzysz szaleńcowi!... Och, Jul....
Przerwała, odgarnęła włosy spadające jej na czoło i szyję, poczem z rozdzierającym akcentem dodała:
— Za wiele powiedziałam, jedno słowo powinnoby wystarczyć. Jeżeli w twojej duszy i na twojem czole pozostała bodaj najlżejsza chmurka, wiedz dobrze, ja to przypłacę życiem!
Nie mogła wstrzymać drżenia, zbladła.
— Och! zabiję tego człowieka, pomyślał Julian chwytając żonę i niosąc ją do łóżka. — Spijmy spo-