Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 2.pdf/15

Ta strona została skorygowana.

mię stanowi dla mnie największą i zawsze nową przyjemność. Jeśli jest błoto, wówczas uczę ją zgrabnie prowadzić rączego konika; ale, przysięgam panu, daję pilne baczenie, aby się tego nie nauczyła zbyt szybko. Gdyby, przypadkowo, lub na wyraźne żądanie, chciała wydostać się z domu bez paszportu, to znaczy w powozie i sama, czyż nie mam stangretów, hajduków, groomów? Niech jedzie wówczas gdzie się jej podoba, wszędzie wlec będzie całą świętą hermandad ze sobą, mogę być zupełnie spokojny... Zresztą, drogi panie, ileż mamy środków, aby zniweczyć konstytucję małżeńską sposobem wykonywania jej, a brzmienie ustaw interpretacją! Zauważyłem, że obyczaje wyższych sfer wytwarzają pewne pracowite próżniactwo, które pochłania pół życia kobiety, nie dając jej dojść do świadomości że żyje. Co do mnie, zbudowałem cały plan tak zręcznego prowadzenia żony, aby doszła czterdziestki nie pomyślawszy o zdradzie, jak nieboszczyk Musson umiał, dla zabawki, zaciągnąć poczciwego mieszczucha z ulicy Saint-Denis do Pierre-fitte, w ten sposób, aby nawet nie wiedział iż opuścił cień dzwonnicy Saint-Leu.
— Jakto! przerwałem, czyżbyś pan jakimś cudem przeczuł owe wspaniałe oszukaństwa, które zamierzałem opisać w Rozmyślaniu: Sztuka wprowadzania śmierci do życia!... Jakże mi przykro! pochlebiałem sobie żem pierwszy odkrył tę umiejętność. Ten treściwy tytuł urodził się ze wspaniałego niewydanego utworu Crabbe’a, który odczytał w towarzystwie pewien młody lekarz. W dziele tem, autor zdołał uosobić fantastyczną istotę, nazwaną Życie w śmierci. Istota ta biegnie, poprzez wszystkie oceany świata, za żywym szkieletem, nazwanym Śmierć w życiu. O ile pamiętam, z gości wytwornego tłumacza poezji angielskiej, niewielu tylko zrozumiało tajemniczy sens tej równie prawdziwej jak fantastycznej baśni. Ja jeden może, pogrążony w tępem milczeniu, myślałem o całych pokoleniach, które, popychane przez ŻYCIE, mijają nie żyjąc. Wstawały przedemną kobiety, całemi tysiącami, mirjadami; wszystkie pomarłe, zgryzione, płaczące łzami rozpaczy na widok