z wrogów, który mu był szczególnie antypatyczny, od czcigodnego Chesnela.
Zacny starzec mieszkał przy ulicy du Bercail w domu o bardzo stromym dachu, z małym brukowanym dziedzińcem. Po ścianach domu pięły się róże aż do pierwszego piętra. W głębi był mały ogród, typowy prowincjonalny ogródek, otoczony wilgotnym i posępnym murem, podzielony na kwatery grzędami bukszpanu. Szara i schludna brama opatrzona była kratą i uzbrojona dzwonkiem, które mówią, równie wymownie jak szyld: „Tu oddycha rejent“.
Było wpół do szóstej; godzina, w której starzec wypoczywał po obiedzie. Chesnel siedział w starym fotelu obitym czarną skórą, przy ogniu; wzuł nagolenniki z malowanej tektury, udające but, zapomocą których chronił nogi od ognia. Poczciwina miał zwyczaj opierać nogi o kominek i grzebać w ogniu trawiąc; zawsze jadł za wiele: lubił dobry stół. Ba! bez tej drobnej wady, czyż nie byłby bardziej doskonałym niż człowiekowi przystało? Wypił właśnie kawę, gospodyni wyszła unosząc tacę która służyła do tego celu od lat dwudziestu; czekał na dependentów nim wyjdzie na zwykłą partyjkę; myślał, nie pytajcie o kim ani o czem? Rzadko upłynął dzień, aby sobie nie powiadał: „Gdzie on jest? co robi?“ Myślał, że Wikturnjan jest we Włoszech z piękną Maufrigneuse.
Jedną z najsłodszych rozkoszy ludzi posiadających zdobyty a nie odziedziczony majątek jest wspomnienie trudów jakie kosztował, oraz marzenie o przyszłości jaką przeznaczają swoim pieniążkom: sycą się niemi
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/108
Ta strona została przepisana.