centami: łączną, sumę pieniędzy zaliczonych panu Wikturnjanowi na weksle wystawione na niego, wykupione, których spłaty żądał, pod grozą natychmiastowego dochodzenia jej, z całym rygorem prawa, na domniemanym dziedzicu domu d‘Esgrignon. Chesnel obracał w ręku nieszczęsne papiery, prosząc wroga rodziny o milczenie. Wróg przyrzekł milczeć, o ile się go spłaci w ciągu czterdziestu ośmiu godzin; jest w kłopotach, uwięził pieniądze w fabrykach. Du Croisier rozsnuł ową sieć finansowych kłamstw, które nie zwodzą ani dłużników ani rejentów. Poczciwcowi ćmiło się w oczach, zaledwie wstrzymywał łzy. Mógł się wypłacić jedynie obdłużając swoję posiadłość na resztę wartości! Dowiadując się o trudnościach połączonych ze spłatą, du Croisier przestał być w kłopotach, nie potrzebował już pieniędzy, zaproponował nagle staremu rejentowi że odkupi jego posiadłość. Sprzedaż podpisano i załatwiono w ciągu dwóch dni. Biedny Chesnel nie mógł znieść myśli, że dziecię domu d‘Esgrignonów miałoby siedzieć w areszcie za długi przez pięć lat.
W kilka dni potem, została tedy rejentowi jedynie jego kancelarja, wierzytelności i dom. Wyzuty z mienia, Chesnel przechadzał się pod czarnym dębowym stropem swego gabinetu, patrząc na kasztanowe belki o rzeźbionvch krawędziach, patrząc przez okno na pnące się wino, nie myśląc już o swojej ziemi, ani o swoim ukochanym folwarczku du Jard, nie...
— Co się z nim stanie? Trzeba go sprowadzić z powrotem, ożenić go bogato, powiadał sobie z ciężką głową i mętnemi oczyma.
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/110
Ta strona została przepisana.