Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/133

Ta strona została przepisana.

się o niczem, młodzieńcze! Dość że jesteś fałszerzem, nie bądź ojcobójcą! Uciekać? Nie, skazaliby cię zaocznie. Nieszczęsne dziecko, czemuś nie podrobił mojego podpisu? Ja byłbym zapłacił, nie zaniósłbym obligu do prokuratora! Nic już nie mogę teraz. Zagnałeś mnie w ostatni kąt piekła. Du Croisier! Co począć? co czynić? Gdybyś był zabił kogo, to można jeszcze usprawiedliwić, ale fałszerstwo! fałszerstwo! I ten czas, ten czas ucieka, rzekł ukazując groźnym gestem stary zegar. Trzeba teraz fałszywego paszportu; zbrodnia pociąga za sobą zbrodnię. Trzeba... dodał po chwili, trzeba przedewszystkiem ocalić d‘Esgrignonów.
— Ależ, wykrzyknął Wikturnjan, te pieniądze są jeszcze u pani de Maufrigneuse.
— A! wykrzyknął Chesnel. Jest tedy jakaś nadzieja, bardzo słaba: czy zdołamy rozczulić du Croisiera, kupić go? Dostanie, jeżeli będzie chciał, wszystkie dobra d‘Esgrignonów. Idę tam, obudzę go, ofiaruję mu wszystko. Zresztą to nie ty popełniłeś fałszerstwo, to ja. Pójdę na galery, przekroczyłem już wiek galer, będą mnie mogli tylko wsadzić do więzienia.
— Ale ja sam wypełniłem tekst przekazu, rzekł Wikturnjan, nie dziwiąc się temu obłąkanemu poświęceniu.
— Głupcze!... Przepraszam pana hrabiego. Trzeba było dać wypełnić Józefowi, wykrzyknął stary rejent wściekły. To poczciwy chłopak, wszystko skrupiłoby się na nim. Wszystko skończone, świat się wali, dodał starzec siadając wyczerpany. Du Croisier to tygrys, strzeżmy się go obudzić. Która godzina? Gdzie