Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/150

Ta strona została przepisana.

głos Chesnela, lamentującego wraz z panią du Croisier. Głęboko religijna i katoliczka, rojalistka i przywiązana do szlachty, pani du Croisier podzielała uczucia Chesnela dla domu d‘Esgrignon. Toteż cierpiała okrutnie we wszystkich swoich uczuciach. Ta prawa rojalistka posłyszała wycie liberalizmu, który, zdaniem jej spowiednika, czyhał na zgubę katolicyzmu. Dla niej, lewica to był rok 1793 z rozruchami i gilotyną.
— Coby rzekł pani wuj, ten święty który nas słucha? wykrzyknął Chesnel.
Pani du Croisier odpowiedziała jedynie łzami które spływały jej po licach.
— Stałaś się już pani przyczyną śmierci biednego chłopca i wieczystej żałoby jego matki, podjął Chesnel widząc jak celnie trafia i gotów bić w to serce aż do ostatka byle ocalić Wikturnjana, czy chcesz zamordować pannę Armandę, która nie przeżyłaby ani o tydzień hańby swego domu? Czy chcesz zamordować biednego Chesnela, swego dawnego rejenta, który zabije młodego hrabiego w więzieniu zanim go posadzą na ławie oskarżonych, a potem zabije się sam aby nie iść pod sąd jako morderca?
— Dosyć już, dosyć, drogi panie! Jestem gotowa na wszystko, aby stłumić podobną sprawę, ale znam mego męża do gruntu dopiero od kilku chwil... Panu mogę to wyznać! niema ratunku.
— A gdyby był? rzekł Chesnel.
— Dałabym połowę krwi aby był, odparła kończąc swą myśl gestem, w którym malowało się pragnienie zwycięstwa.