sze piętro składało się tylko z dwóch pokoi; jeden służył za gabinet, drugi za sypialnię. Drugie piętro, poddaszu, miało również dwie izby: jedna dla kucharki, druga dla pokojówki przy której mieszkały dzieci.
Żaden pokój w całym domu nie miał sufitu, we wszystkich znajdowały się owe belki bielone wapnem, między któremi przedziały zamazane były również biało. Dwa pokoje na pierwszem piętrze i jadalnia na dole posiadały owe boazerje, w których lubowała się cierpliwość stolarzy zeszłego stulecia. Boazerje te, malowane na kolor brudno szary przedstawiały bardzo smutny widok. Gabinet sędziego przypominał gabinet prowincjonalnego adwokata: wielkie mahoniowe biurko i fotel, szafa na książki ze studenckich czasów oraz liche studenckie meble przywiezione z Paryża. Pokój pani był miejscowego stylu, niebieski z białem; był tam dywan, oraz owe meble nibyto modne, a w rzeczywistości poprostu takie których fason nie przyjął się w Paryżu. Co się tyczy jadalni na parterze, był taki jak bywa na prowincji, nagi, zimny, z obiciem wilgotnem i spłowiałem.
W tym to nędznym pokoju, bez innego widoku prócz tego orzecha, tych murów obrosłych czarnym liściem i bezludnej niemal ulicy, pędziła dni kobieta dość żywa i lekka, nawykła do zabaw, do paryskiego ruchu, po większej części sama, lub przyjmując nudne i głupie wizyty. Wolała już samotność od tego pustego paplania, w którem najlżejszy żarcik, na jaki sobie pozwoliła, rodził niezliczone komentarze i utrudniał jej położenie.
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/176
Ta strona została przepisana.