Odbył się pojedynek między du Croisierem a Wikturnjanem. Szczęście było po stronie byłego liweranta, który zranił niebezpiecznie młodego hrabiego i dalej rozpowiadał swoje. Sprawa ta, którą liberali wywlekli na stół przy każdej sposobności, zaogniła jeszcze walkę między dwoma stronnictwami. Du Croisier, wciąż bity przy wyborach, nie widział żadnej nadziei wydania siostrzenicy za młodego hrabiego, zwłaszcza po swym pojedynku.
W miesiąc po zatwierdzeniu wyroku w sądzie apelacyjnym, Chesnel, wyczerpany tą straszliwą walką, która podkopała jego siły moralne i fizyczne, umarł w swoim tryumfie niby stary, wierny pies, któremu warchlak zatopił kły w brzuchu. Umarł szczęśliwy o tyle, o ile mógł nim być zostawiając dom niemal zrujnowany, a młodego człowieka w nędzy, ginącego z nudów, bez żadnych widoków karjery. Ta okrutna myśl, w połączeniu z jego przygnębieniem, dobiła bezwątpienia biednego starca. Wśród tylu ruin, przywalony tyloma zgryzotami, doznał jednej wielkiej pociechy: stary margrabia, nakłoniony przez siostrę, wrócił mu całą dawną przyjaźń. Ta znamienita osobistość przyszła do domku przy ulicy du Bercail i siadła u wezgłowia swego starego sługi, którego wszystkich poświęceń margrabia nie znał wcale. Chesnel podniósł się na łóżku i odmówił hymn Symeona: margrabia zezwolił, aby go pogrzebano w kaplicy zamkowej, ciałem w poprzek, u stóp grobu, w którym ten ostatni z d‘Esgrignonów miał sam spocząć.
Tak umarł jeden z ostatnich przedstawicieli owej
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/204
Ta strona została przepisana.