bolesną i zajmującą postacią w Gabinecie Starożytności, gdzie jeszcze króluje. Widziałem ją w czasie ostatniej podróży jaką odbyłem w tamte strony po papiery potrzebne do mego małżeństwa. Skoro ojciec mój dowiedział się z kim się żenię, osłupiał i odzyskał mowę dopiero wówczas, kiedy mu powiedziałem że jestem prefektem.
— Tyś się urodził prefektem! odparł z uśmiechem.
„Przechadzając się po mieście, spotkałem pannę Armandę, która wydała mi się większą niż kiedykolwiek! Miałem uczucie, że widzę Marjusza na gruzach Kartaginy. Czyż nie przeżyła ona swoich bożyszcz, swoich zniweczonych wiar? Wierzy już tylko w Boga. Zazwyczaj smutna, milcząca, zachowała z dawnej piękności jedynie oczy płonące nadnaturalnym blaskiem. Kiedy ją ujrzałem idącą na mszę z książką w ręku, nie mogłem się obronić myśli, że ona prosi Boga, aby ją zabrał z tego świata.“
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/207
Ta strona została przepisana.
Les Jardies, w lipcu, 1837.