ców mówiła serjo pałac d‘Esgrignon, mówiąc o mieszkaniu margrabiego.
Nazwisko Carol (bracia Thierry pisaliby je Karawl) było to chlubne miano jednego z najpotężniejszych wodzów, przybyłych niegdyś z Północy aby podbić i ujarzmić Gallów. Nigdy Carolowie nie uchylili głowy ani wobec gmin, ani wobec korony, ani wobec Kościoła ani wobec finansów. Niegdyś powierzono im obronę marchii francuskiej; toteż ich tytuł margrabiów był zarazem powinnością i zaszczytem, a nie czczym cieniem urojonej godności; lenno d‘Esgrignon było zawsze ich mieniem. Była to prawdziwa szlachta prowincjonalna, nieznana od dwustu lat na dworze, ale wolna od wszelkiej przymieszki, ale wszechwładna na sejmach, ale szanowana przez okoliczną ludność wręcz zabobonnie, na równi z Matką Boską leczącą ból zębów. Dom ten zachował się w głębi prowincji, niby zwęglone pale jakiegoś mostu Cezara przechowują się w głębi rzeki. Przez tysiąc trzysta lat córki regularnie wydawano za mąż bez posagu lub też oddawano do klasztoru; młodsi synowie otrzymywali stale swoją część po matce, zostawali żołnierzami, biskupami, lub też żenili się na dworze. Jeden z młodszych synów rodu d‘Esgrignon był admirałem, został księciem i Parem, i umarł bezdzietnie. Nigdy margrabia d‘Esgrignon, głowa starszej linii, nie chciał przyjąć tytułu księcia.
— Margrabstwo d‘Esgrignon mam na tych samych warunkach na jakich król ma koronę Francji, rzekł do konetabla de Luynes, który był wówczas w jego oczach bardzo niewielką figurą.
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/22
Ta strona została przepisana.