siono, którego lasy rozdrapano, i który, na razie, nie mógł wydobyć więcej niż dziesięć tysięcy franków rocznie z gruntów ocalonych z dawnej dziedziny?
Kiedy rejent przywiózł margrabiego w październiku r. 1800 do starego feudalnego zamku, nie mógł się obronić głębokiemu wzruszeniu, widząc jak stoi w dziedzińcu patrząc na zasypane fosy, na wieże zrównane z poziomem dachów. Stary Frank spoglądał w milczeniu kolejno na niebo i na miejsce gdzie znajdowały się niegdyś piękne chorągiewki na gotyckich wieżyczkach, jakgdyby pytając Boga o przyczynę tego społecznego przewrotu. Jeden Chesnel mógł pojąć głęboki ból margrabiego, zwanego wówczas obywatelem Carol. Ten wielki d‘Esgrignon stał długo niemy, wdychał ojczystą woń powietrza i rzekł z bezgraniczną melancholją:
— Chesnel, wrócimy tutaj później, kiedy zamieszki się skończą; ale aż do edyktu pacyfikacyjnego nie potrafiłbym tu mieszkać, skoro oni mi bronią przywrócić moje herby.
Wskazał na zamek, odwrócił się i wsiadł na koń aby towarzyszyć siostrze, która przybyła na nędznej bryczce należącej do rejenta. W mieście, ani śladu pałacu d‘Esgrignonów. Szlachetny dom zburzono, na jego miejscu wznosiły się dwa warsztaty. Rejent Chesnel obrócił ostatni worek luidorów margrabiego na kupno starego narożnego domu w rynku, z gołębnikiem, z chorągiewką, z wieżyczką, gdzie niegdyś mieścił się trybunał pański, później prezydjalny. Dom ten należał do margrabiego d‘Esgrignon. Za cenę pięciuset ludwików,
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/24
Ta strona została przepisana.