a więcej niż sługą, był dobrowolnym lennikiem, domownikiem przywiązanym wszystkiemi więzami serca do swego pana. Nie liczono się już z rejentem, wszystko wyrównywało się ustawną wymianą szczerego uczucia. W oczach margrabiego urzędowy charakter, jaki dawał Chesnelowi notarjat, nie znaczył nic; zdawało mu się, że jego sługa przebrany jest za rejenta. W oczach Chesnela, margrabia był istotą wciąż należącą do rasy boskiej; wierzył w szlachectwo i bez wstydu pamiętał jak ojciec jego otwierał drzwi salonu, mówiąc: „Panie margrabio, dano do stołu.“ Oddanie jego szlachetnemu a upadłemu domowi nie wynikało z wiary, ale z egoizmu, uważał się za należącego do rodziny. Strapienie jego było głębokie. Kiedy, mimo zakazu margrabiego, ośmielił się wspomnieć swój błąd, stary szlachcic odparł poważnym tonem:
— Chesnel, przed rozruchami nie byłbyś sobie pozwolił na tak zelżywe przypuszczenia. Jakież one muszą być te nowe pojęcia, skoro ciebie zepsuły!
Rejent Chesnel cieszył się zaufaniem całego miasta, zażywał powszechnego szacunku. Jego nieskazitelna uczciwość, znaczny majątek, przymnażały mu powagi. Od tego czasu żywił stanowczy wstręt do imć pana du Croisier. Mimo że rejent nie był zawzięty, bądź co bądź udzielił swojej niechęci wielu rodzinom. Du Croisier, człowiek mściwy i zdolny hodować zemstę przez dwadzieścia lat, powziął do rejenta i do rodziny d‘Esgrignon głuchą i zajadłą nienawiść, taką jaką się spotyka na prowincji. Rekuza ta zabijała go w oczach złośliwych prowincjałów, wśród których miał żyć i nad
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/27
Ta strona została przepisana.