Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/70

Ta strona została przepisana.

prawa pańskie i ziemię, to zabrano im i ich skarby? Młody hrabia ma prawo żyć jak mu się podoba; póki wam nie jest winien ani grosza, nie macie nic do gadania.
Panna Armanda wyciągnęła rękę, na której stary rejent złożył pełen szacunku pocałunek.
— Poczciwy Chesnel!... Mój przyjacielu, skąd ty nam znajdziesz fundusze na tę podróż? Wikturnjan nie może jechać na Dwór, nie występując tam na odpowiednej stopie.
— Och, panno Armando, zaciągnąłem pożyczkę na Jard.
— Jakto, nie miałeś już nic! Mój Boże, wykrzyknęła, jak my zdołamy pana wynagrodzić?...
— Przyjmując sto tysięcy które mam do rozporządzenia państwa. Pojmuje pani, że o pożyczkę wystarałem się w sekrecie, aby państwa nie dyskretować. W oczach miasta, ja należę do domu d‘Esgrignon.
Łzy napłynęły do oczu panny Armandy; widząc to, Chesnel, ujął kraj sukni szlachetnej panienki i ucałował go.
— To drobnostka, rzekł, młodość musi się wyszumieć. Pobyt w pięknych salonach paryskich odmieni młodzieńca. A tutaj, doprawdy, wasi starzy przyjaciele, to najszlachetniejsze serca, osoby najgodniejsze w świecie, ale zabawni nie są. Pan hrabia, chcąc się rozerwać, zmuszony jest schodzić niżej i w końcu zupełnieby się spospolitował.
Nazajutrz, wytoczono starą podróżną karetę d’Es-