grignonów i posłano do wyporządzenia do rymarza. Po śniadaniu, ojciec uroczyście oświadczył młodemu hrabiemu o decyzji zapadłej co do jego losu: ma jechać na dwór prosić króla o służbę; w czasie podróży ma sobie wybrać jakiś zawód. Marynarka, czy armja, ministerja czy ambasady, potrzebuje tylko wybrać, wszystko stoi dlań otworem. Król potrafi z pewnością uznać to, że d‘Esgrignonowie nic od niego nie żądali, zachowując łaskę tronu dla swego dziedzica.
Od czasu swoich szaleństw, d‘Esgrignon zwietrzył świat paryski i zrozumiał rzeczywiste życie. Ponieważ chodziło o to aby opuścić prowincję i dom rodzicielski, wysłuchał poważnie przemowy czcigodnego ojca, nie odpowiadając mu, że już się nie wstępuje do marynarki ani do armji tak jak niegdyś; że, aby zostać podporucznikiem kawalerji bez specjalnych szkól, trzeba służyć w korpusie paziów; że synowie najznamienitszych rodzin chodzą do Saint-Cyr i do szkoły politechnicznej, zupełnie tak samo jak synowie plebejuszów, przebywszy konkursy publiczne, gdzie szlachcic mógł łatwo być pobity przez człowieka z gminu. Gdyby oświecił ojca, mógłby nie uzyskać funduszów potrzebnych na pobyt w Paryżu, zostawił tedy margrabiego i ciotkę Armandę w przekonaniu, że będzie siadał do karety królewskiej, że zajmie miejsce do jakiego rościli sobie prawa d‘Esgrignonowie i że będzie przestawał z największymi panami. Zmartwiony że może dać synowi tylko jednego lokaja, margrabia oddał mu swego starego Józefa, zaufanego człowieka któryby miał o niego staranie, któryby czuwał pilnie nad jego sprawami i którego biedny
Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/71
Ta strona została przepisana.