ojciec się pozbywał, licząc że zastąpi go młodym służącym.
— Pamiętaj o tem, mój synu, że jesteś z rodu Carolów, że krew twoja jest wolna od wszelkiego mezaljansu, że twój herb ma za godło: Nasz jest! że pozwala ci wchodzić wszędzie z podniesioną głową i ubiegać się nawet o królowę. Podziękuj swemu ojcu, jak ja podziękowałem mojemu. Zawdzięczamy to święcie przechowanemu honorowi naszych przodków, iż możemy każdemu patrzyć prosto w twarz i zginać kolano jedynie przed kochanką, przed królem i przed Bogiem. Oto największy z twoich przywilejów.
Poczciwy Chesnel był obecny przy śniadaniu, nie mięszał się do tych heraldycznych upomnień ani też do listów skierowanych do potentantów owej doby; ale noc spędził na pisaniu do swego dawnego przyjaciela, jednego z najstarszych rejentów w Paryżu. Urojone i rzeczywiste ojcostwo, jakie Chesnel żywił dla Wikturnjana, byłoby niezrozumiałe, gdybyśmy opuścili ten list, który dałoby się może porównać z przemową Dedala do Ikara. Czyż nie trzeba sięgnąć aż do mitologji, aby znaleźć porównania godne tego starożytnego męża?
„Przypominam sobie z rozkoszą, żem pierwsze kroki w naszym chlubnym zawodzie stawiał u twojego ojca, i żeś ty mnie kochał, mnie biednego dependenta. Do tych-to wspomnień, tak słodkich naszym sercom, odwołuję się, aby zażądać jedynej przysługi, jakiej od ciebie żądałem w ciągu naszego długiego życia, pełnego