Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/74

Ta strona została przepisana.

niedostatku, którego myśmy zakosztowali. Czy pamiętasz, z jaką rozkoszą chrupałeś moje bułeczki, na parterze w Komedji Francuzkiej, kiedyśmy to siedzieli tam dzień i noc aby ujrzeć Wesele Figara? Jacyśmy byli ślepi! Byliśmy szczęśliwi i biedni, ale szlachcic nie może być szczęśliwy w biedzie. Ubóstwo u szlachcica, to rzecz przeciw naturze. Ach, Sorbier, kiedy się miało szczęście własną ręką wstrzymać upadek jednego z najpiękniejszych drzew genealogicznych w kraju, tak naturalne jest przywiązać się doń, kochać je, podlewać, pragnąć aby zakwitło nanowo! Nie zdziwisz się tedy moją troskliwością, ani też tem, iż proszę o twą światłą pomoc w pokierowaniu losami naszego młodzieńca. Dom d‘Esgrignonów przeznaczył sto tysięcy franków na koszta podróży pana hrabiego. Zobaczysz go, niema w Paryżu młodzieńca, któregoby można z nim równać! Zajmiesz się nim niby jedynym synem. Jestem pewny wreszcie, że pani Sorbier zechce cię wspomóc w moralnej opiece, którą na ciebie przelewam. Pensję hrabiego Wikturnjana oznaczono na dwa tysiące franków miesięcznie; ale dasz mu na początek dziesięć tysięcy na pierwsze koszta. W ten sposób rodzina zabezpieczyła mu dwa lata pobytu, poza jakąś podróżą zagranicę, na którą musielibyśmy znaleźć inne środki. Wspomóż nas, stary przyjacielu, w tem dziele, i ściskaj potrosze sakiewkę. Nie upominając pana hrabiego, przemawiaj doń, hamuj ile zdołasz, i staraj się aby nie naruszał pensji z przyszłego miesiąca, bez ważnych przyczyn oczywiście, nie trzeba bowiem doprowadzić go do rozpaczy, w razie gdyby honor jego był w grze.