Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/82

Ta strona została przepisana.

kłopotu ze swoim ludem, aby mógł myśleć o swojej szlachcie. Zrozumiał rychło helotyzm, na jaki Restauracja, zapchana wybieralnemi starcami oraz swymi sędziwemi dworakami, skazywała szlachecką, młodzież. Zrozumiał, że niema dlań stosownego miejsca ani na Dworze, ani w urzędzie, ani w wojsku, słowem nigdzie. Rzucił się tedy w świat uciech.
Wprowadzony do Elisée-Burbon, do księżnej d‘Angoulème, do pałacu Marsan, wszędzie spotkał oznaki zdawkowej grzeczności, należnej spadkobiorcy starożytnej rodziny, o której, ujrzawszy go, przypomniano sobie. To przypomnienie to było jeszcze dużo! We względach z jakiemi przyjmowano Wikturnjana kryły się widoki na parostwo i na bogaty marjaż; ale próżność nie pozwoliła mu określić jasno swego poło żenią, pozostał w rynsztunku fałszywego dostatku. Tyle go się zresztą nachwalono za jego prezencję, tak był szczęśliwy ze swych pierwszych powodzeń, że wstyd zwyczajny wielu młodym, wstyd abdykowania, podszepnął mu aby wytrwać w tych pozorach. Najął tedy apartament przy ulicy du Bac, wraz ze stajnią, wozownią i całym aparatem wykwintu, który trzeba mu było dźwigać od samego początku.
Te pierwsze koszta pochłonęły pięćdziesiąt tysięcy franków, i młody hrabia znalazł je, wbrew wszystkim przewidywaniom roztropnego Chesnela, a to dzięki zbiegowi szczególnych okoliczności. List rejenta doszedł do kancelarji przyjaciela, ale przyjaciel nie żył. Widząc list z interesem, pani Sorbier, wdowa bardzo daleka od poezji, oddala go następcy nieboszczyka.