szalony. Nie chciał myśleć o środkach, czerpał w swoim worku jakby się miał wciąż napełniać i zabronił sobie samemu refleksji nad tem co wyniknie z tego systemu.
W tym rozbawionym świecie, w wirze uciech, przyjmuje się aktorów na scenę w ich świetnych kostjumach, nie pytając o środki. Dochodzić ich jest rzeczą w najwyższym stopniu niewłaściwą. Każdy powinien odnawiać swoje bogactwa, jak natura odnawia swoje, w tajemnicy. „Świat“ rozmawia o zaszłych katastrofach, wywiaduje się drwiąco o majątek tych których nie zna, ale na tem koniec. Wikturnjan zyskał oparcie w potęgach przedmieścia Saint-Germain; sami jego protektorowie uważali go za bogatszego niż był w istocie, chociażby poto aby się go pozbyć, och! bardzo zręcznie, bardzo wykwintnie, jednem słowem, jednem zdaniem. Otóż młody hrabia do wzięcia, przystojny, dobrze myślący, dowcipny, którego ojciec posiadał jeszcze swoje stare margrabstwo i rodzinny zamek, taki młody człowiek znajduje najmilsze przyjęcie we wszystkich domach gdzie są znudzone młode kobiety, matki z córkami na wydaniu, albo piękne tancerki bez posagu. Świat wciągnął go tedy z uśmiechem na pierwsze ławki swego teatru. Ławki, które niegdyś markizi zajmowali na scenie, istnieją wciąż w Paryżu: zmieniają się tylko nazwy, nie rzeczy.
W towarzystwie Saint-Germain, najskrupulatniej przesiewanem przez sito, znalazł się sobowtór Kawalera w osobie widama de Pamiers[1]. Widam był to
- ↑ Historja trzynastu (Ferregus).