Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/91

Ta strona została przepisana.

— Jak ona się przyrządziła! rzekł Rastignac do de Marsaya. Cóż za dziewiczy strój, cóż za łabędzi wdzięk tej śnieżnej szyi, co za spojrzenia niepokalanej madonny, co za biała szata, co za przepaska dziewczęca! Ktoby powiedział, żeś ty tam był?
— Ależ właśnie dzięki temu jest taką, odparł de Marsay z miną tryumfatora.
Młodzi ludzie wymienili uśmiech. Pani de Maufrigneuse przejęła ten uśmiech i odgadła rozmowę. Spiorunowała dwóch wygów owem spojrzeniem, którego Francuski nie znały przed wojną: wprowadziły je Angielki, wraz z formą swoich sreber, uprzęży, koni oraz stertami brytyjskiego lodu, które chłodzą salon, kiedy się w nim znajduje pewna ilość ladych. Dwaj młodzi ludzie stali się poważni, jak gryzipiórki oczekujące gratyfikacji po upomnieniu jakiego im udziela szef biura. Zadurzywszy się w Wikturnjanie, księżna postanowiła grać rolę owej romantycznej Agnieszki, na której wzorowało się wiele kobiet na zgubę dzisiejszej młodzieży. Pani de Maufrigneuse zrobiła z siebie anioła, tak jak, dochodząc czterdziestki, umyśliła się zwrócić do nauki i literatury zamiast przejść do dewocji. Chciała nie być podobna do nikogo. Komponowała sobie role i suknie, czepeczki i opinie, oryginalne tualety i wzięcie. Po ślubie, kiedy była jeszcze nawpół panienką, grała rolę kobiety wytrawnej, niemal zepsutej: pozwalała sobie na odezwania kompromitujące w oczach łatwowiernych, ale dowodzące jej naiwności w oczach prawdziwych znawców. Ponieważ data tego wczesnego małżeństwa nie pozwalała jej utaić światu