biańskich istot nie było tajno, co im mogła przynieść w rzetelnej monecie miłości chęć, jakiej doświadczał każdy prawdziwy mężczyzna, aby je sprowadzić na ziemię. Moda ta pozwalała im zostać w swojem Empireum pół-katolickiem a pól osjanicznem; mogły i chciały nie wiedzieć o wszystkich pospolitych szczegółach życia, co upraszczało wiele kwestji. Praktyka tego systemu, który de Marsay przejrzał tak dobrze, tłómaczy jego ostatnie słowo zwrócone do Rastignaka, skoro ujrzał iż młody człowiek jest niemal zazdrosny o Wikturnjana.
— Mój chłopcze, rzekł, zostań gdzie jesteś: Nucingenka[1] stworzy ci los, gdy księżnaby cię zrujnowała. To kobieta za droga.
Rastignac pozwolił de Marsayowi oddalić się nie pytając więcej; znał Paryż. Wiedział, że kobieta najdelikatniejsza, najszlachetniejsza, najbezinteresowniejsza w świecie, której nie śmiałoby się ofiarować nic ponad wiązankę kwiatów, staje się dla młodego człowieka równie niebezpieczną jak niegdyś baletnice. W istocie baletnice stały się mitem. Dzisiejsze obyczaje teatralne uczyniły z tancerek i aktorek coś równie nudnego jak deklaracja praw kobiety; lalki które rano idą na przechadzkę jak cnotliwa i czcigodne matki rodzin, zanim wieczór będą pokazywać nogi w obcisłych spodeńkach w męskich rolach. Z głębi swego prowincjonalnego gabinetu, zacny Chesnel trafnie odgadł jedną z raf, o które młody hrabia mógł się rozbić.
- ↑ Ojciec Goriot, Blaski i nędze życia kurtyzany, Córka Ewy, etc.