Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/98

Ta strona została przepisana.

binecie Starożytności warta była aby ją podsłuchał jaki autor dramatyczny, chący napisać prawdziwą komedję. Wikturnjan otrzymał serdeczne listy od ojca, ciotki, od Kawalera; Kawaler przypomniał się pamięci widama, z którym jeździł był do Spa, w czasie podróży pewnej sławnej węgierskiej księżnej w r. 1778. Chesnel napisał także. Z każdej stronicy biło owo ubóstwienie, do jakiego przyzwyczajono to nieszczęsne dziecko. Panna Armanda — możnaby rzec — dzieliła przyjemność pani de Maufrigneuse.
Uszczęśliwiony z tego uznania rodziny, młody hrabia wszedł śmiało na niebezpieczną i kosztowną ścieżkę dandyzmu. Trzymał pięć koni, w czem był umiarkowany: de Marsay miał ich czternaście. Oddał widamowi, de Marsayowi, Rastignakowi a nawet Blondetowi ów obiad. Obiad ten kosztował pięćset franków. Równie zbytkownie oni znowuż ugościli naszego nowicjusza. Grał dużo i nieszczęśliwie w wista, grę naówczas w modzie. Urządził swoje próżniactwo w ten sposób aby być zajętym. Codziennie od południa do trzeciej bawił u księżnej; potem spotykał ją w Lasku Bulońskim, on konno, ona w powozie. Często, w pogodny poranek, urocza para robiła jakiś spacer konno. Wieczorem świat, bale, uczty, teatry wypełniały czas młodego hrabiego. Wikturnjan błyszczał wszędzie, wszędzie bowiem rozrzucał perły swego dowcipu, jednem trafnem słówkiem oceniając ludzi, sprawy, wypadki; rzekłbyś drzewo owocowe, które wydaje tylko kwiaty. Wiódł owo wyczerpujące życie, w którem trwoni się więcej może jeszcze duszy niż pieniędzy,