Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

głupstw; czy o to pan przychodzi, szanowny panie urzędniku? spytała łagodniej.
— Nie, miałem zaszczyt powiedzieć pani, że przychodzę w charakterze odbiorcy.
— Aha! no i jakże cię wołają, mój chłopcze, nie widywałam cię jeszcze tutaj.
— Przemawiając podobnym tonem, musi pani sprzedawać towar bardzo tanio, rzekł Birotteau, który wymienił nazwisko i tytuły.
— A, Pan jesteś ów sławny Birotteau, co to ma ładną żonę. I ileż życzyłbyś sobie tych słodkich orzeszków, mój kiciu?
— Sześć tysięcy funtów.
— Pi, pi, toć to wszystko co mam, rzekła kupczyni głosem ochrypłego fletu. Idzie u pana interesik, idzie! Niech panu Bóg da zdrowie a dziewczętom pachnące mydełka! Sześć tysięcy! Będzie z pana kundman całą gębą, zapisze się pan w sercu kobiety która mi jest najdroższa na świecie...
— Któż taki?...
— A któżby? ta droga, zacna pani Madou.
— Po czemu orzechy?...
— Dla pana, obywatelu, dwadzieścia pięć franków za sto, jeżeli weźmiesz wszystko.
— Dwadzieścia pięć franków, rzekł Birotteau, tysiąc pięćset franków. A będę ich potrzebował może sto tysięcy na rok.
— Ale niech też pan patrzy co za piękny towar, paluszki lizać, rzekła zanurzając czerwoną rękę w worek tureckich orzechów. Pustego nie uświadczysz, mój drogi panie. Pomyśl pan, że kupcy sprzedają swoje tałałajstwo po dwadzieścia cztery su za funt, i że, na cztery funty, pakują więcej niż funt laskowych do tego. Mam może stracić na towarze dla pańskich pięknych oczu? Ładny chłoptaś z ciebie, ale tak znów jeszcze nie czuję bożej woli do pana! Jeżeli panu potrzeba aż tyle, będzie można się ugodzić na dwadzieścia franków, niby że to dla urzędowej osoby. Niech