Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

w końcu padł ofiarą maximum, łopaty jego i żelazo zagarnęła rekwizycja. Charakter kupca, roztropny i oględny, jego przewidywanie i matematyczna refleksja oddziałały na jego sposób pracy. Przeważnie robił interesy na słowo i rzadko spotykał się z zawodem. Jak wszystkie natury skłonne do medytacji, był obserwatorem, studjował ludzi dając się im wygadać; często odrzucał interesy zyskowne, na które złakomili się sąsiedzi i żałowali później tego, powiadając że Pillerault węchem poznawał hultajów. Wolał zyski małe a pewne od owych śmiałych przedsiębiorstw w których rzuca się znaczne sumy. Miał na składzie płyty do kominka, kraty, ruszty, miedziane i żelazne kotły, motyki i inne sprzęty rolnicze. Ta dość niewdzięczna część handlu wymagała ogromnej pracy fizycznej. Zysk nie był w stosunku do mozołu, niewiele było zarobku na tych materjałach ciężkich, trudnych do poruszania, do magazynowania. Toteż Pillerault zabił w życiu dużo skrzyń, zapakował wiele paczek, wyładował, odebrał wiele wozów. Niczyj chyba majątek nie był szlachetniej zapracowany, ani też godziwszy i bardziej zaszczytny niż jego. Nigdy nie splamił się zdzierstwem, ani gonitwą za interesami. Pod koniec, widywało się go jak palił fajkę w progu sklepu, patrząc na przechodniów i doglądając subjektów. W 1814 r. (epoka w której się wycofał z interesów), majątek jego składał się najpierw z siedmdziesięciu tysięcy franków, które umieścił na Wielkiej Księdze i z których miał pięć tysięcy i parę set franków renty; następnie z czterdziestu tysięcy franków, płatnych w ciągu pięciu lat bez procentu: była to cena sklepu, który ustąpił jednemu z subjektów. Przez trzydzieści lat, mając rocznie po sto tysięcy obrotu, zarabiał siedm od sta z tej sumy, życie zaś pochłaniało połowę zarobku. Taki był jego bilans. Sąsiedzi, w których ta mierność nie budziła zazdrości, chwalili jego roztropność, nie rozumiejąc jej. Na rogu ulic de la Monnaie i św. Honorjusza mieści się kawiarnia Dawida, gdzie paru starych kupców chodziło, jak Pillerault, na poobiednią kawę. Tam, adoptacja syna kucharki była niekiedy przedmiotem