Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

i grube trzewiki; w dnie świąteczne, kładł rodzaj fraka z metalowemi guzikami. Godzina wstawania, śniadanie, wyjście z domu, obiad, wieczory i powrót do domu odmierzone były z najściślejszą dokładnością, regularność bowiem obyczajów jest warunkiem długowieczności i zdrowia. Nie było nigdy mowy o polityce między Cezarem, Ragonami, X. Loraux a nim, ponieważ ludzie tego kółka zbyt dobrze się znali aby dopuszczać do starć na gruncie przekonań. Jak jego siostrzeniec i jak Ragonowie, Pillerault pokładał wielkie zaufanie w Roguinie. Dla niego, rejent paryski był zawsze osobistością czcigodną, żywym obrazem prawości. W sprawie gruntów, Pillerault rozważył rzecz ze ścisłością, która usprawiedliwiała śmiałość z jaką Cezar zwalczał złe przeczucia żony.
Perfumiarz przebył siedmdziesiąt ośm schodów wiodących do brunatnych drzwi mieszkania wuja, myśląc w duchu, iż stary musi być bardzo krzepki, skoro może drapać się na te schody parę razy dziennie bez utyskiwania. Ujrzał surdut i pantalony umieszczone na wieszadle zewnątrz, pani Vaillant szczotkowała je i czyściła, gdy ten prawdziwy filozof, zawinięty w szlafrok z szarej baji, spożywał śniadanie przy kominku, czytając rozprawy parlamentarne w Constitutionelu czyli Gazecie Handlowej.
— Wuju, rzekł Cezar, sprawa ubita, mają wygotować akty. Gdybyś miał jednak jakie wątpliwości lub obawy, jest jeszcze czas zerwać.
— Czemu miałbym zrywać? interes jest dobry, tylko powolny w realizacji, jak wszystkie interesy pewne. Moje pięćdziesiąt tysięcy franków są w banku, wczoraj podjąłem ostatnich pięć tysięcy z ceny sklepu. Co do Ragonów, wkładają cały swój majątek.
— Co z nimi? jakże oni dają sobie rady?
— Hm, bądź spokojny, żyją jakoś.
— Rozumiem, cię wuju, rzekł Birotteau wzruszony, ściskając ręce surowego starca.