rego mieszczaństwa! Ich brat, sędzia Popinot, nie wie o niczem, kryją się przed nim, aby mu nie przeszkodzić w dobroczynności. Ludzie, którzy pracowali, jak ja, trzydzieści lat!
— Dałby Bóg aby mój Komagen się powiódł, wykrzyknął Birotteau, podwójnie byłbym szczęśliwy. Bywaj zdrów, wuju, przyjdź w niedzielę na obiad, będą Ragonowie, Roguin i pan Claparon. Podpisujemy pojutrze; jutro piątek i nie chcę...
— Wierzysz w te przesądy...
— Mój wuju, nie uwierzę nigdy, iż dzień, w którym ludzie wydali Syna Bożego na śmierć, może być dniem szczęśliwym. Toć przerywa się wszystkie sprawy 21-go stycznia[1].
— Do zobaczenia, w niedzielę, rzekł nagle Pillerault.
— Gdyby nie jego przekonania, rzekł Birotteau schodząc z czwartego piętra, nie wiem czy znalazłoby się podobnego człowieka na ziemi. Na kiego licha jemu ta polityka? takby dobrze mógł żyć, nie zaprzątając nią sobie głowy. Upór jego dowodzi, że niema człowieka doskonałego na ziemi.
— Już trzecia, rzekł Cezar wchodząc do domu.
— Proszę pana, pan bierze te papiery? spytał Celestyn pokazując akcepty parasolnika.
— Tak, na sześć, bez komisowego. Żono, przygotuj mi wszystko do tualety, idą do pana Vauquelin, wiesz po co. Zwłaszcza biały krawat.
Birotteau wydał parę zleceń subjektom; nie widząc Popinota, domyślił się, że przyszły wspólnik się ubiera. Przeszedł szybko do swego pokoju, gdzie znalazł Madonnę Drezdeńską wspaniale oprawną, w myśl jego rozkazów.
— Wiecie co, że to ładniusie, rzekł do córki.
— Ależ papo, powiedz że to piękne, inaczej będą się śmiali z ciebie.
- ↑ Data stracenia Ludwika XVI.