Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

— Otrzymał pan krzyż Legji! rzekł Popinot. Cóż za chwała dla...
— Dla kupiectwa, nieprawdaż, moje dziecko?
Tryumfalna mina Cezara Birotteau, pewnego fortuny, zwróciła uwagę subjektów, którzy dawali sobie znaki porozumiewawcze, wyprawa bowiem powozem, strój kasjera i pryncypała pchnęły ich w najbardziej fantastyczne domysły. Zadowolenie Cezara i Anzelma, zdradzające się w dyplomatycznie wymienionych spojrzeniach, wzrok pełen nadziei jaki Popinot skierował parę razy na Cezarynę, zwiastowały jakiś ważny wypadek i potwierdzały domysły subjektów. W tem życiu pracowitem i niemal klasztornem, najdrobniejsze wypadki nabierały wagi, jaką ma dla więźnia najmniejsze zajście w murach jego kaźni. Zachowanie pani Cezarowej, która, na olimpijskie spojrzenie męża, odpowiadała gestem powątpiewania, zdradzało nowe przedsięwzięcie, w zwyczajnym czasie bowiem, pani Cezarowa byłaby zadowolona, ona, którą powodzenie każdego szczegółu przejmowało radością. Osobliwym trafem, wpływ dzienny sięgał sześciu tysięcy; zapłacono parę dawnych rachunków.
Jadalnia i kuchnia, z oknem na małe podwórko i oddzielona od jadalni kurytarzem na który wychodziły schodki znajdujące się w rogu pokoju za sklepem, mieściły się w antresoli, tam gdzie niegdyś było mieszkanie Cezara i Konstancji; toteż, jadalnia, w której spłynął miodowy miesiąc, miała wygląd saloniku. Przez czas obiadu, Raguet, zaufany chłopiec, pilnował magazynu, ale w chwili deseru subjekci schodzili do sklepu, Cezar zaś, żona jego i córka kończyli obiad przy kominku. Zwyczaj ten przekazali mu Ragonowie, u których dawne zwyczaje i obyczaje kupiectwa, zawsze trwające w mocy, utrzymywały między nimi a subjektami olbrzymi dystans, jaki niegdyś istniał pomiędzy majstrem a czeladnikiem. Cezaryna lub Konstancja przyrządzała wówczas perfumiarzowi filżankę kawy, którą wypijał siedząc w berżerce przy ogniu. Przez tę godzinę, Cezar opowiadał żonie drobne wypadki dnia,