Opanowany tym magnetycznym żarem wytworzonym przez napływ fluidu nerwowego i zmieniającym przeponę w gorejące ognisko u ludzi ambitnych lub zakochanych pobudzonych wielkimi zamiarami, Popinot, tak łagodny i spokojny, parskał niby rasowy koń przed wyścigiem, kiedy znalazł się w sklepie wstawszy od stołu.
— Co tobie? spytał Celestyn.
— Cóż za dzień, mój drogi! idę na swoje, a pan Cezar otrzymał Legję.
— Masz szczęście, chłopcze, pryncypał ci pomaga, wykrzyknął Celestyn.
Popinot nie odpowiedział, znikł niby gnany wściekłym wichrem powodzenia.
— Och! szczęśliwy, rzekł, do sąsiada sprawdzającego etykietki, subjekt zatrudniony układaniem tuzinami rękawiczek; pryncypał spostrzegł że Popinot robi słodkie oczy do panny Cezaryny, a że pryncypał jest bardzo szczwany, pozbywa się Anzelma z domu; trudno byłoby mu go odrzucić, niby przez wzgląd na rodzinę. Celestyn bierze tę sztuczkę za szlachetność.
Popinot minął ulicę św. Honorjusza i biegł dalej aby dopaść młodego człowieka, w którym kupieckie jasnowidztwo Anzelma wskazywało mu główne narzędzie fortuny. Sędzia Popinot oddał ważną przysługę najzręczniejszemu komiwojażerowi paryskiemu, któremu tryumfalna wymowa i sprężystość zjednały później przydomek Znakomity. Oddany specjalni kapeluszom i artykułom paryskim, ten król wojażerów nazywał się jeszcze krótko i poprostu Gaudissart[1]. W dwudziestu dwóch latach, odznaczał się już potęgą swego handlowego magnetyzmu. Wówczas szczupły, z okiem wesołem, wyrazistą twarzą, z niezmordowaną pamięcią, rzutem oka zdolnym odgadnąć upodobania każdego, wart był być tem, czem stał się później, królem komiwojażerów, Francuzem w pełni tego
- ↑ Znakomity Gaudiseart, Kuzyn Pons, etc.