finał wodewilu nucony przez Gaudissarta, z akompanjamentem charakterystycznie wleczonej laski.
— Panie, rzekł Anzelm, wynurzając się z bramy i pokazując się nagle, dwa słowa?
— Jedenaście, jeżeli pan sobie życzy, rzekł komiwojażer, podnosząc wypełnioną ołowiem laskę na napastnika.
— Jestem Popinot, rzekł biedny Anzelm.
— Wystarczy, rzekł Gaudissart, poznając go. Czego panu trzeba? pieniędzy? chwilowo są na urlopie, ale znajdą się dla pana. Mej dłoni do pojedynku? jestem do usług, od pięty aż do ciemienia:
Francuskiej armji dzielny syn!
— Niech pan pójdzie pomówić ze mną dziesięć minut, nie u pana, mógłby nas kto usłyszeć, ale na wybrzeżu, o tej godzinie niema nikogo, rzekł Popinot. Chodzi o rzecz poważną.
— Pali się, chodźmy zatem!
W dziesięć minut, Gaudissart, wtajemniczony w sekrety Popinota, poznał ich wagę.
wykrzyknął Gaudissart, przedrzeźniając Lafona w roli Cyda. Chwycę za gardło wszystkich kramarzy Francji i Nawary! Och! mam myśl! Miałem jechać, zostaję, i wezmę zastępstwo całej perfumerji francuskiej.
— Naco?
— Aby zdławić twoich rywali, niewiniątko! Mając ich komisy, mogę utopić w oliwie ich przewrotne kosmetyki, zachwalając i lokując jedynie twoje. Bajeczna sztuczka komiwojażerska! Haha! my jesteśmy dyplomaci handlu! Sławne! Co do pańskiego prospektu,