Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

rozdzielał mały ogonek przepasany wstążeczką. Nosił niebieski frak, białą kamizelkę, pludry i pończochy jedwabne, trzewiki o złotych klamrach, czarne jedwabne rękawiczki. Najwybitniejszym rysem jego charakteru było, iż, idąc ulicą, trzymał kapelusz w ręce. Wyglądał niby odźwierny Izby Parów, niby woźny Gabinetu Królewskiego, miał coś z tych ludzi którzy żyją w pobliżu jakiejś władzy i przejmują jej odblask, pozostając sami nikłą osobistością.
— I cóż! Birotteau, rzekł uroczystym tonem, czy żałujesz, mój chłopcze, że słuchałeś nas swojego czasu? Czyśmy kiedykolwiek wątpili o wdzięczności naszych ukochanych panów?
— Musisz być bardzo szczęśliwa, drogie dziecko, rzekła pani Ragon do pani Birotteau.
— Ależ tak, odparła piękna kupczyni, zawsze pod urokiem tej umbrelki, tych czepków w kształt motyla, obcisłych rękawów i chusteczki à la Julie, jakie nosiła pani Ragon.
— Cezarynka jest urocza. Pójdź tu, śliczne dziecię, rzekła swoim falsetem i protekcjonalnym tonikiem pani Ragon.
— Czy dobijemy sprawy przed obiadem? spytał wuj Pillerault.
— Oczekujemy pana Claparon, odparł Roguin, zostawiłem go przy tualecie.
— Panie Roguin, rzekł Cezar, uprzedził go pan, że jemy obiad w ciasnej antresoli?
— Była mu wspaniała przed szesnastu laty, szepnęła do siebie Konstancja.
— Pośród gruzu i robotników.
— Ba! zobaczycie państwo, to dobry chłopiec, wcale nie wymagający.
— Postawiłem Ragueta na straży w sklepie, już nie przechodzi się przez bramę; widział pan, wszystko wyburzone, rzekł Cezar do rejenta.
— Czemu nie przyprowadziła pani siostrzeńca? rzekł Pillerault do pani Ragon.