Uderzenie młotka rozległo się nagle w dziedzińcu, zwykle pustym, tembardziej zaś w niedzielę, gdy personel wychodzi na miasto.
— Oto posłuszny czarnoksiężnik z ulicy la Poterie. Stoliczku, nakryj się!
W istocie, garson, w towarzystwie dwóch kuchcików, wniósł, w trzech koszykach, obiad, ozdobiony sześcioma starannie wybranemi butelkami wina.
— Ale jakimż cudem zdołamy zjeść to wszystko? rzekł Popinot.
— A literat? wykrzyknął Gaudissart. Finot zna się na pompie i na doczesnym blasku, zjawi się tutaj, naiwne dziecię! zbrojny skrytobójczym prospektem. Ładny przymiotnik, nieprawdaż? Prospekt ma zawsze pragnienie. Trzeba podlewać ziarno, jeśli się pragnie kwiatów. Idźcie, niewolnicy, rzekł do kuchcików majestatycznie: macie tu złoto.
Dał im pół franka gestem godnym Napoleona, swego bożyszcza.
— Dziękujemy, panie Gaudissart, rzekli chłopcy, bardziej jeszcze radzi z konceptu niż z pieniędzy.
— Słuchaj, mój synu, rzekł do garsona który został dla posługi, jest tu odźwierna, gnieździ się w czeluściach, gdzie pitrasi niekiedy, jak niegdyś Nauzikaa bawiła się praniem, dla rozrywki. Udaj się do niej, odwołaj się do jej cnót domowych, natchnij ją, młody człowieku, troską o ciepło tych półmisków. Powiedz, iż zyska błogosławieństwo, a zwłaszcza szacunek, głęboki szacunek Feliksa Gaudissart, syna Jana Franciszka Gaudissart, wnuka Gaudissartów, lichych a bardzo starożytnych proletarjuszów, jego przodków. Idź i spraw aby wszystko było dobre, inaczej wrzepię ci wysokie C w sempiternę.
Rozległo się nowe uderzenie młotka.
— Oto bystry Antoś, rzekł Gaudissart.
Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.