państwa Colleville i Thullier, swoich przyjaciół, także dla Saillardów.
— Zobaczymy, rzekł Cezar. Nasz agent giełdowy, pan Julian Demarets, z żoną.[1]
— To będzie najpiękniejsza osoba na balu, rzekła Cezaryna; podoba mi się, o wiele, wiele bardziej od innych.
— Derville z żoną.
— Napisz także państwa Coquelin, następców wuja Pillerault, rzekła Konstancja. Uczą na zaproszenie tak dalece, że biedna kobiecina zamówiła u naszej krawczyni wspaniałą suknię balową; na podszyciu z białego atłasu suknia z tiulu haftowanego w kwiat cykorji. Jeszcze trochę, a byłaby sprawiła suknię z lamy, jak na Dwór. Jeżeli im sprawimy zawód, zrobimy sobie zajadłych nieprzyjaciół.
— Pisz, Cezarynko: trzeba szanować handel, z niegośmy wyszli. Państwo Roguin.
— Mamo, pani Roguin włoży rywierę, wszystkie swoje djamenty i suknię z koronkami.
— Państwo Lebas, rzekł Cezar. Następnie, pan prezydent trybunału handlowego, z żoną i córkami. Zapomniałem o nich przy władzach. Państwo Lourdois z córką. Pan Claparon, bankier; pan du Tillet, pan Grindot, pan Molineux, Pillerault i jego gospodarz, państwo Camusot (jedwabie) ze wszystkiemi dziećmi, tym ze szkoły politechnicznej i adwokatem... Mają go zamianować sędzią[2], z racji małżeństwa z panną Thirion.
— Ale na prowincji, rzekła Cezaryna.
— Pan Cardot, teść Camusota, i wszyscy młodzi Cardot. Prawda! a Guillaume, ulica Gołębia, teściowie Lebasa, dwoje staruszków, którzy będą garnirowali kanapę. — Aleksander Crottat, — Celestyn...