Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

rym miała zabłysnąć wstążka, zmaczana, wedle, pana Molineux, we krwi. Kiedy Cezar wrócił na obiad, był blady z radości, oglądał swój krzyż we wszystkich lustrach, w pierwszem bowiem upojeniu nie zadowolił się wstążeczką, był próżnym bez fałszywej skromności.
— Wiesz, żono, rzekł, kanclerz jest przemiły człowiek: na jedno słowo pana de La Billardière, przyjął moje zaproszenie. Przyjdzie z panem Vauquelin. Pan de Lacépède, to wielki człowiek, taki sam jak pan Vauquelin; napisał czterdzieści tomów! Jest pisarzem, ale też jest parem Francji. Nie zapominajcie mu mówić: Wasza Dostojność, albo panie hrabio.
— Ale jedzże, rzekła żona. Ojciec gorszy jest niż dziecko, rzekła Konstancja do Cezaryny.
— Jak to ładnie zdobi dziurkę w klapie, rzekła Cezaryna. Będą ojcu prezentowali broń, wyjdziemy razem.
— Będą mi prezentowali broń wszędzie gdzie stoi warta.
W tej chwili, Grindot zeszedł z Braschonem. Po obiedzie, pan, pani i panienka mogli się nacieszyć widokiem apartamentów, gdzie pomocnik Braschona kończył przybijać reflektory, a trzej ludzie zapalali świece.
— Trzeba sto dwadzieścia świec.
— Rachunek od Trudona na dwieście franków, rzekła pani Cezarowa, której skargi powściągnął kawaler Birotteau jednem spojrzeniem.
— Pański bal będzie wspaniały, panie kawalerze, rzekł Braschon.
Birotteau rzekł sobie w duchu: Już są pochlebcy. Ksiądz Loraux upomniał mnie, abym się nie dał chwycić w sidła i pozostał skromny. Będę pamiętał o moich początkach.
Cezar nie zrozumiał aluzji bogatego tapicera. Braschon uczynił jedenaście bezowocnych prób, aby uzyskać zaproszenie dla siebie, dla żony, córki, teściowej i ciotki. Braschon stał się wrogiem Cezara. Na progu nazywał go już tylko panem kawalerem.